piątek, 12 listopada 2010

Przestój


            Witam wszystkich po dość długiej przerwie. Mam nadzieję, że Wy zdążyliście się już troszeczkę zmienić i mogę Wam pogratulować pracy nad sobą :-). Na początku przepraszam, że nie zamieszczałem obiecanych materiałów, jednak jestem w trakcie kursu szybkiego czytania w którym uczymy się innych technik na czytanie i robienie tego w normalny sposób działa troszkę uwsteczniająco. Niestety w tych technikach początkowo wzrasta prędkość, a na sam koniec zrozumienie czytanego tekstu, dlatego też wolałem nawet nie zabierać się za czytanie „mądrych książek”.
            Chciałbym zaznaczyć, że pamiętam o blogu i nie zostawię Was samym sobie. Co więcej, dla osób z Rybnika i okolic mam wspaniałą wiadomość, gdyż jeszcze w tym roku rusza genialny projekt, którego głównym celem będzie pomoc i wzajemne wsparcie wśród osób chętnych coś osiągnąć. Więcej szczegółów na pewno poznacie wkrótce.
            

piątek, 15 października 2010

Warszawa

Podróż do Warszawy w sumie się udała, chociaż podejrzewam że te wszystkie pytania które zadałem, mógłbym zadać przez telefon, lub w mailu. Właściciel firmy w ogóle nie starał się mnie zainteresować tą franczyzą – może dlatego, że uznał mnie już za pewnego współpracownika (skoro jechałem do samej Warszawy z Rybnika). Spotkanie miało chyba bardziej na celu pokazanie samego siebie i przejście oceny przez „Szefa”. Myślę, że to poszło bardzo dobrze. W trakcie rozmowy dowiedziałem się, że cena szkolenia od grudnia wzrośnie, analogicznie czas szkolenia i ilość materiałów do kursantów. Ponoć wynika to z zapotrzebowania rynku, a decyzja została podjęta wspólnie przez franczyzobiorców. Teraz najważniejsze – to się zdecydować. Pierwsze szkolenie miałbym już 30 października w Szczecinie, czyli za niedługo. Troszkę mnie to przeraża, że wszystko tak szybko się dzieje, ale z drugiej strony – jaki jest sens w czekaniu? Wczoraj jak zasypiałem to w głowie miałem milion myśli o tym, że jestem już dorosły. Uświadomiłem sobie, że mając 23 lata (a w lutym już 24) , jestem ponad 5 lat pełnoletni. W tym czasie naprawdę niewiele zrobiłem jako dorosły. Najwyższy czas by to zmienić, poważnie podejść do życia.
            Dalej moim głównym i najważniejszym celem jest napisanie tej pracy licencjackiej. Zostało mi naprawdę niewiele, ale te najgorsze. Niestety ciągle zostawiałem na koniec tą pracę, którą najgorzej było mi robić. Teraz nie mogę sobie tego zostawić na koniec, bo to już jest koniec. No ale cóż? Został tydzień i parę stron do dopisania, dam radę!!
            Metoda harmonijki została przeze mnie totalnie olana, niestety nie byłem w stanie przeznaczyć czasu na robienie tego. Ciężko ostatnio było mi sprecyzować cele, bo cały czas dużo się działo. Jedne rzeczy robiłem, innych za to nie robiłem – wynikało to nie z mojego widzi mi się, a raczej z sytuacji zewnętrznych. Myślę, że teraz trzeba porządnie się przygotować i następne dni spędzić intensywnie. Nie chcę by było tak jak zwykle – czyli siedzenie kilkanaście godzin cały czwartek aż do piątku rana. Chcę mieć to już po prostu za sobą.
            Wraz z nadejściem ery pracy, zaczynam pracę nad sobą. Będę na pewno czytał więcej mądrych książek i artykułów. Już wkrótce planuję zamieszczać na bloga więcej ciekawych i merytorycznych treści. Dla wszystkich spragnionych „konkretów” jest to na pewno doskonała wiadomość.

poniedziałek, 11 października 2010

Biznes

            Od ostatniego posta minęło troszkę czasu, spotkałem się z promotorem by pozałatwiać ostatnie formalności i oddać pracę, której oczywiście nie wziął. Kazał mi samemu ją poprawić na podstawie kilku innych prac, które notabene były pracami moich kolegów z roku, którzy się już obronili. Najważniejsze rzeczy pospisywałem, troszkę innych poprawiłem i teraz zostało „tylko” dopisanie brakującej reszty. W międzyczasie był weekend, czyli: imprezy, sprzątanie, troszkę siedzenia na necie, spotkanie z dziewczyną – można rzec, jak co tydzień. Jako iż moja przygodą z pracą licencjacką dobiega końca, postanowiłem już wcześniej, że po uporaniu się z tym problemem, wezmę się za edukację z dziedziny samodoskonalenia i motywacji, oraz będę kontynuował moją misję zwalczania lenistwa. Obmyślałem ten plan będą jeszcze osobą bardzo leniwą, dlatego też chciałem by ta edukacja wskoczyła sama do głowy, bez zbędnego wysiłku. Jak to zrobić, pomyślałem? Jedyne co przyszło mi do głowy, to zoptymalizowanie i skrócenie czasu jaki będę się uczył poprzez naukę interaktywną, oraz przyśpieszenie szybkości czytania.
Nauka interaktywna, to znalezienie co najmniej jednej osoby, którą interesują podobne tematy i po prostu rozmowa, wymiana wrażeń, nowych informacji, niuansów itp. Wymiana myśli w sposób werbalny, nie tylko rozwija, ale także prowadzi do przypominania sobie w danym momencie wiadomości, które przeczytaliśmy np. tydzień temu. Ponowne odkopywanie takich informacji w mózgu, przetwarzanie, włączenie ich do myślenia twórczego, bardzo utrwala wiedzę. Jednocześnie gdy przyjdzie nam moment zniechęcenia, lub po prostu nie będziemy mieli czasu na naukę, to druga osoba zawsze czuwa i wspiera nas swoją pasją. Odniosę się tutaj troszkę do wypowiedzi z maila, którego dostałem od Kamila Cybulskiego. „To właśnie problemy emocjonalne są największym problemem w biznesie. Znany wam jeden z naszych wykładowców, kiedyś biedny człowiek, a obecnie można powiedzieć, że miliarder Tadeusz Witkowicz zapytany o to czy robić biznes samemu czy starać się znaleźć wspólnika odpowiedział, aby znaleźć wspólnika. Zapytany dlaczego, odpowiedział, że przeważnie jest tak, że jak my chcemy zrezygnować to wspólnik nie chce, a jak wspólnik chce, to my go podtrzymujemy na duchu. I to jest najważniejsza cecha wspólnika, nie to, że ma pomysł, nie to, że ma pieniądze, ale to, że po prostu wspiera nas.” Wydaje mi się, że sprawdza się to nie tylko w biznesie, ale we wszystkich dziedzinach życia. Nie od dzisiaj wiadomo, że łatwiej zrobić coś w grupie, aniżeli samemu.
Wracając do tego drugiego sposobu, czyli metod szybkiego czytania i zapamiętywania,  wydaje mi się, że jest to bardzo przydatne i pozwala oszczędzić mnóstwo czasu. Zawsze chciałem taki kurs skończyć, ale odstraszała mnie cena (która zwykle oscylowała w granicach tysiąca złotych), oraz strach przed marnymi rezultatami. Korzystałem kiedyś nawet z książki, którą kupiłem, jednak brak motywacji i mentora sprawił że nie dotrwałem do końca kursu, a efekty poszczególnych ćwiczeń nie połączyły się w całość i nic z tego nie było. Niedawno natrafiłem na stronę internetową pewnej firmy, za której pośrednictwem można zapisać się na taki kurs. Co ważne, kurs jest TANI bo jedynie 370zł, a dodatkowo jest gwarancja, że prędkość czytania wzrośnie CO NAJMNIEJ dwukrotnie – lub zwrot pieniędzy. Pomyślałem, że to jest to! Znalazłem kurs jakiego szukałem, pośpiesznie sprawdziłem lokalizacje – JEST RYBNIK! Poczytałem wszystko co było na stronie i kliknąłem „dodaj do koszyka”. Niestety przy wyborze trenera nie znalazłem nikogo z Rybnika. Wysłałem maila z zapytaniem o kurs. W odpowiedzi prezes przyznał mi rację, powiedział jednak że osoby z Rybnika mogą jeździć na kurs do Gliwic. W mailu stwierdził również, że przydałaby się placówka w Rybniku i zaprosił do współpracy – jako jednego z ponad dwudziestu jego franczyzobiorców. Pierwsza myśl, to nie mam kasy na franszyzę, poza tym czy to się przyjmie? Ale zerknąłem na stronę, poczytałem warunki – które zostały tam z grubsza opisane. Pomyślałem, że skoro w innych miastach dają radę – to ja tym bardziej sobie dam :O. Zawsze mówiłem że nigdy w życiu nie pójdę do nikogo na etat, bo nie chce być zależny, nie chce czuć się jak niewolnik. Własny biznes to jedyne rozwiązanie z możliwych dla mnie. Jedyne czego mogłem się bać, to brak doświadczenia. Franczyza wydaje się być idealnym połączeniem własnej przedsiębiorczości z doświadczeniem franczyzodawcy. Coraz bardziej pomysł zaczynał mi się podobać. Już w głowie pojawiały się wizje tego – jak rozwijał będę swój biznes, z jakimi problemami przyjdzie mi się zmierzyć, jak bardzo pomoże mi to ukształtować osobowość i samego siebie. Wyobraźnia zaczynała działać naprawdę mocno, wziąłem się za odpisywanie na maila – miałem parę dodatkowych pytań. Dostałem odpowiedź na kilka z nich z dopiskiem, by zadzwonić i omówić sprawę telefonicznie. Dzisiaj dzwoniłem, a w środę lub czwartek jadę do Warszawy spotkać się z prezesem firmy, oraz jednym z franczyzobiorców, gdyż wystawiają się tam na jakiś targach. Myślę, że jak wszystko pójdzie dobrze, to podejmę współpracę.
Do tego jednak jeszcze długa droga, gdyż moim priorytetem nadal jest napisanie pracy i jej obrona. Teraz jednak mam kolejny motywator. Po obronie od razu biorę status bezrobotnego i pieniądze z urzędu na rozpoczęcie działalności J.

Na zakończenie filmik motywujący: DLA OSÓB ZNAJĄCYCH ANGIELSKI
(bardzo polecam - mnie motywuje naprawdę mocno)

czwartek, 7 października 2010

kolejny krok...

Im dalej rozpoczęcia przedsięwzięcia, tym trudniej jest mi go kontynuować. Niezliczona ilość porażek ułatwia mi za każdym razem podejmowanie złych decyzji. Nie wiem dlaczego, ale stały się one pewną formą mojego usprawiedliwienia, a przecież nie powinno się liczyć to co było, a to co jest teraz i to co będzie! Zacząłem tydzień z planem tygodnia, planem ramowym, jednak nie był on zapisany na kartce. Dzisiejszy dzień zacząłem z planem dnia, ale był on zapisany na kartce, której połowa i druga strona wcześniej została już zapełniona jakimiś pierdołami. Brakowało w tym wszystkim przejrzystości, brakowało odpowiedniej techniki postępowania. Najlepiej mi szło, gdy miałem zadania na dany dzień wypisane na malutkich karteczkach samoprzylepnych i wisiały 20cm nad monitorem mojego laptopa (na ścianie). Wtedy, łatwo mogłem się kontrolować zerkając co jakiś czas na karteczkę i widząc ile jeszcze zostało mi do zrobienia. Po raz kolejny złapałem się na tym, że na karteczce nie napisałem tego czego nie mam robić. Myślę, że z lenistwa wczoraj, nie chciało mi się już całego dnia analizować i uznałem te rzeczy za wiadome  - skoro tyle razy je pisałem na kartki, to teraz już wiem o co chodzi. Jednak, nie wiem dokładnie czemu... jak te rzeczy nie są napisane na karteczce, to nie umiem się powstrzymać by ich nie zrobić! Widzę, jak brak poświęconego czasu w dniu poprzednim na planowanie, bardzo oddziałuje na mnie dnia dzisiejszego. Nie piszę, że nic dzisiaj nie zrobiłem, bo zrobiłem! Ale mój wynik jest bardzo przeciętny. Oczekuję od siebie znaczniej więcej, niż to co zaprezentowałem swoim zachowaniem. Widzę się jutro z promotorem, który ma obejrzeć moją pracę. Mam nadzieję że po jego uwagach, będę wiedział jak to mam pisać i wezmę się już na maksa do roboty. Plan jest taki – by do końca października mieć już całą gotową pracę, ze wszystkimi poprawkami. Tak bym mógł się obronić i mieć już to z głowy. Czuję że coraz bardziej mi to ciąży... za każdym razem gdy ktoś mnie pyta, jak tam praca, czuję się coraz to bardziej zażenowany. Chciałbym stać się takim człowiekiem, by ludzie znający mnie, wiedzieli że jak coś obiecam, za coś się wezmę, to jest to pewne jak w banku. Zabieram się więc do pracy. Stawiam za cel stworzenie bardzo szczegółowego planu co zrobić, a czego nie zrobić – na dzień jutrzejszy. Myślę, że z takim planem będzie o wiele łatwiej zachować dyscyplinę.


Poniżej zamieszczam to, co dałem promotorowi na pierwszym naszym spotkaniu – we wtorek po pół roku bez odzewu:

Co posiadam:
1.      Plan działania
2.      35 stron pracy
3.      Materiały by napisać pracę do końca, w tym:
mapę,
książki by dokończyć zaczęte wątki,
sprawozdania z GUSu wybrane - gotowe do obrobienia
umówioną rozmowę i zagwarantowaną pełną pomoc i materiały z Focusa
4.      Chęci i czas by to wykonać
Czego mi brakuje?
1.      Technicznej obróbki pracy (cytaty, wyrównanie tekstu,  opisanie tabel)
2.      Końcówki pierwszego rozdziału (opis Galerii Handlowe –materiał są)
3.      Środka drugiego rozdziału oraz zakończenia.
4.      Zgody promotora na napisanie jej w tej sesji i obronienie.
Plan działania:
            6 października – umówiona rozmowa z paniami pracującymi w administracji Focusa
            8 października – seminarium na które przynoszę pracę z dokończonym pierwszym rozdziałem
22 października-  przynoszę całość pracy, dokonuję poprawek TECHNICZNYCH (tj wyrównanie tekstu, tabele, cytaty odpowiednio zrobione)
            30 października – termin końcowy w którym chciałbym mieć pracą gotową i poprawioną

Plany nie są zbyt ambitne, ale zaznaczam, że jest to wersja MINIMUM, którą muszę spełnić. Kartkę podpisałem i oddałem w jego ręce. Jutro oddaję pracę z 1 działem skończonym.

Zastanawiałem się nad moim blogiem i wydaje mi się, że uciekam zbytnio w stronę bloga, niż serwisu wspomagającego motywację. Chciałbym to w niedalekiej przyszłości zmienić, bądź stworzyć osobny dział z oddzielnymi postami czysto teoretycznymi. Teraz jednak staram się skupić na pracy lic. regularnych treningach, oraz pokonywaniu swojego uzależnienia Internetowego.

niedziela, 3 października 2010

ciagle isc do przodu...

Jest trzeci października 2010. Trzy dni temu minął termin realizacji mojego głównego celu – napisania pracy licencjackiej. Prawda, że po drodze nie uwzględniłem paru rzeczy, które nieco mi w tym przeszkodziły – takich jak remont, egzamin z polityki, oraz problemy z materiałem do pracy. Jednak gdybym mocno się sprężył, wiem że dałbym radę i praca byłaby już ukończona. Blog miał powstać by pomóc innym w motywacji, ale również i mi. Niestety jak widać natury człowieka, tak łatwo nie da się zmienić. Nawyki kształtowane latami wygrały z chwilowym uniesieniem, poczuciem misji i z chęcią bycia lepszym. Niestety dla mnie, przypomniały o sobie stare demony, nawyki. Nie wiem czy Starcraft nie jest uzależnieniem, wszystko wskazuje na to, że tak. Mam zatem do pokonania nie tylko starego siebie, lenistwo, ale również nałóg. Łatwo nie jest, ale nikt nie powiedział, że łatwo będzie. Im większe poświęcenie i trudniejsza droga do celu – tym jego osiągnięcie dostarcza większych emocji i radości. Postanowiłem się nie poddawać. Ciągle iść do przodu. Ponoć zwycięzca różni się od przegranego tym, że po setnym upadku wstaje i nadal walczy. Zastanawiam się ile ta walka potrwa... ile zajmie mi opanowanie i zdyscyplinowanie samego siebie. Mam nadzieję, że nie całe życie... cieszyłbym się gdyby udało mi się w rok, byłbym z siebie dumny jeśli osiągnąłbym to w pół roku, a jeśli udałoby mi się to w krótszym okresie czasu, to byłoby mega wielkie osiągnięcie.
Praca nad sobą, swoim charakterem jest moim zdaniem najcięższym zadaniem jakie istnieje. Nikt nie wyznacza za to żadnych profitów, nie wiadomo czy w ogóle jakieś będą, a jeśli tak, to będą one ciężko mierzalne. Nikt nie zmusza Nas do tego, co sprawia że robimy to tylko i wyłącznie dla siebie. Pojawia się paradoks, że osoby które potrzebują tego najwięcej, nie mają tyle charakteru i samozaparcia by cokolwiek zrobić, a osoby które to samozaparcie mają, najczęściej nie potrzebują takiego treningu (oczywiście wyolbrzymiam teraz, gdyż moim zdaniem każdy może być odrobinę lepszy niż jest teraz).Skoro postanowiłem, że się nie poddaję i kontynuuję walkę z lenistwem, pierwsze co powinienem zrobić to stworzenie planu tygodnia. Potem po prostu rozpocząć pracę.
            Plan na przyszły tydzień będzie następujący:
  • 1.      W poniedziałek napisać możliwie jak najwięcej pracy licencjackiej
  • 2.      We wtorek załatwić sprawy w Katowicach i Rybniku, oraz kontynuować pisanie pracy, zgodnie z zaleceniami promotora
  • 3.      Środa to spotkanie z Paniami z Focusa, które mają mi udzielić wszelkich informacji na temat galerii. Potem przelanie tego na ekran komputera, do folderu z pracą ;-)
  • 4.      Czwartek to ponownie praca nad licencjatem, gdyż...
  • 5.      W piątek spotkanie z promotorem w Rybniku. Praca w klubie

Dodatkowo, chciałbym w tym tygodniu spotkać się co najmniej raz z dziewczyną + weekend. Do tego znaleźć czas na partyjkę pokerka z kolegami, oraz wybrać się gdzieś by pogadać z kuzynem, którego już 2 miesiące nie widziałem. Kolejnym założeniem jest BRAK gry w Starcrafta, oraz codzienny trening ciała. Sukcesywne tworzenie codziennych planów, to również jeden z moich priorytetów. Jeśli to się uda, zagram sobie w SC opcjonalnie w przyszłym tygodniu.
            Kolejny tydzień wyzwań, wyrzeczeń, olbrzymiej ilości pracy (nie tylko fizyczno-umysłowej, lecz i mentalnej). Myślę, że będzie to bardzo duże wyzwanie. Doświadczenie w tej dziedzinie troszkę mnie nauczyło i podchodzę do tego z szacunkiem i pokorą. Nie znaczy jednak, że bez pewności siebie (chociaż nie jest ona jakaś olbrzymia). Mam cel przed oczyma, obraną drogę, pozostaje „tylko” jego wykonanie. 

Post z 28 wrzesień 2010

Właśnie jadę sobie pociągiem do dziewczyny. Co zrobiłem dnia dzisiejszego? Nie za dużo... W sumie jedne z produktywnych rzeczy jakie dzisiaj zrobiłem to dosyć ostry trening. Ostatni weekend był bardzo pracowity. Prócz grania w piątek i całą sobotę – w niedzielę prawie cały dzień się uczyłem na egzamin poniedziałkowy z Polityki. Egzamin zdałem, jednak kosztem czegoś...  Prawie cała noc z niedzieli na poniedziałek została nie przespana. Zmęczenie było ogromne, gdy tylko wróciłem do domu, zacząłem nagradzać się za mój „wyczyn”. Godzinka na komputerku, jakieś filmiki, potem zamulanie, drzemki itd. Niestety nic w tym czasie nie zrobiłem konkretnego. Potem jeszcze przyjechała moja Agata i do wieczora spędziliśmy czas razem. Na sam finisz przed spaniem zobaczyłem sobie nowy odcinek Dextera i do łóżka. Postanowiłem już przed Dexterem, że pracy i tak nie uda mi się skończyć, bo książka po którą byłem okazała się nie wypałem i informacji do mojej pracy było tam tyle co wcale. Do Katowic na spotkanie z promotorem i tak mi się nie opłaca jechać, gdyż nie mam skończonej pracy – ani mi tego nie sprawdzi, ani też nie dostanę wpisu. Zadzwoniłem tam dzisiaj rano i z nim pogadałem. Okazało się, że z dziekanem muszę załatwić przedłużenie sesji, czy oddania pracy (jakoś tak to się nazywa). Dziekan jest w Rybniku 30tego, także właśnie w czwartek tam się wybieram. Myślę że dzisiaj i tak nie uda mi się nic zrobić, bo wrócę o 23 do domu (tak mam pociąg). Jutro jest dzień w którym ponownie musiałbym się wziąć do pracy, aby mój cel – napisania pracy do końca września się ziścił. Już teraz wiem że będzie Ciężkowo...
Rozmyślając nad moimi poczynaniami, zastanawiam się jaka jest przyczyna tak dużej wariancji mojej mobilizacji? Mogę jedynie przypuszczać, że brak konsekwencji w budowaniu pomniejszych celów. Przez weekend skupiałem się jedynie na tym co jest teraz, nie myśląc o przyszłości, o nowych planach i celach na następne dni. Wyobrażałem sobie siebie samego cieszącego się ze zdania egzaminu, lecz ani przez moment nie zastanowiłem się, co czeka mnie po tym zwycięstwie, gdy radość powoli ustąpi, a rzeczywistość przypomni mi o sobie. Wydaje mi się, że ta radość dała mi wymówkę do tego by na chwilę przestać, odsapnąć. Jako iż życie zwykłem przyrównywać do drogi, taki postój przyrównałbym do  karczmy stojącej na tej drodze. Wreszcie udało mi się do niej dostać, odsapnąć. Jednak karczmarz był tak dobry w swym kunszcie, że nakłonił mnie do tego by zostać na noc. Jedna noc w wygodnym łóżku, z jedzeniem i piciem pod ręką zadziałała jak magnes i sprawiła, że chciało się zostać dłużej. Po raz kolejny lenistwo podjęło próbę zatrzymania mnie, skutecznie maskując swoją postać.
            Co zrobić by nie dać się wciągnąć w pułapkę? Myślę, że dobrym rozwiązaniem byłoby świadome zaplanowanie sobie przerwy, odpoczynku, jednak wyznaczenie sobie konkretnego czasu na nią. Następnie w planie zaznaczyć dalsze czynności, które zbliżyłyby nas do spełnienia konkretnego celu. Dlaczego tak a nie inaczej? Po zrobieniu pewnej ilości pracy (a zwłaszcza na samym początku), nagroda musi być. Dlatego większe cele dzielimy sobie na mniejszy – by dostrzec swój progres, oraz móc się nagrodzić, gdyż nagrody zwiększają motywację. Jeżeli będziemy starali się zrobić z siebie roboty, które tylko pracują, na pewno nam się nie uda (tym bardziej, że byliśmy wcześniej raczej przeciwieństwem takich robotów). Wybranie i zaplanowanie sobie nagrody jest czymś naturalnym, co i tak byśmy zrobili, a w takim wypadku będziemy mieli przeświadczenie, że działamy dalej z planem. Nie będzie tutaj miejsca na wymówki, typu: zrobiłem już tak duzo, teraz należy mi się troszkę odpoczynku (gdy to „troszkę” zajmuje np. 3 dni). Znacznie łatwiej będzie nam omijać tego typu sidła, gdyż będziemy mieli ZAPLANOWANE by zrobić sobie odpoczynek. Wtedy zgodzimy się ze swoim drugim „ja” mówiąc tak masz czas na odpoczynek ,teraz baw się, wykorzystaj swoje wakacje, ale nie zwalnia Cię to z obowiązku realizowania swoich planów. Od jutra, zaczynasz pracę.  Takie podejście daje większe szanse na kontrolę swojej „ciemnej strony”.
Podsumowujący: Bardzo ważnym elementem w pokonywaniu kolejnych odcinków drogi, dążeniu do celu jest plan tygodniowy. W którym nie powinniśmy się obawiać robienia „wakacji” jako nagrody za osiągnięcie pomniejszych celów. Szczególnie na początku nie powinny być one za małe, byśmy naprawdę odczuli je na sobie, jednak tak dobrane, by nie rozleniwić się zbytnio i nie wpaść w wir „strefy komfortu” 

piątek, 24 września 2010

Szybka notka

Apokalypsa :O. Dzisiaj impreza 20-4 rano, jutro od 15 trzeba się ogarniać i na imprezę kolejną do 2 w nocy :/. Niedziela wolny i czas na naukę - w poniedziałek trzeba już o 8 rano się zbierać na egzam do Katowic. Niestety, jedyne co  teraz się liczy to Polityka i tego się będę trzymał. Także nie robię żadnych list celów, gdyż cel jest jeden - nauczyć się tego i zdać. Wczoraj niestety z zaplanowanych 13 stron ogarnąłem jedynie 2 :O. Te notatki są tak ciekawe, że w autobusie byłem wstanie zasnąć przy nich. W domu podobnie - parę zdań i pobudka po kilkunastu minutach :O. No ale cóż... Polityka...