Dzisiejszy dzień zaczął się od porażki. Budzik nastawiony na 7.15 był sukcesywnie przesuwany, aż do 9.30? Obsunięcie dosyć duże :O, DWIE GODZINY spania więcej niż było w planach. Patrząc jednak na to z perspektywy czasu, dochodzę do wniosku że to i tak dobrze. Poszedłem spać po pierwszej – czyli spałem koło ośmiu godzin. Dotychczas sypiałem po 10 – często budząc się po dwunastej. Poza tym ze środy na czwartek spałem jedynie 5 :O. Także po dłuższych przemyśleniach porażka okazała się w pewien sposób sukcesem gdyż JEST PROGRES. Po wstaniu od razu starałem się być aktywnym i działać, by ospałość nie zwyciężyła z planami. Wziąłem mojego pieska i poszedłem na spacer (marszem). Wcześniej biegałem, jednak z powodu choroby musiałem biegi zamienić na bieg po schodach, jednak po dwóch dniach takiego biegania strasznie bolały mnie łydki. Mając w pamięci to że gdy się ćwiczy, powinno się dać mięśniom 1 dzień odpoczynku, na zregenerowanie, postanowiłem pomaszerować. 20-sto minutowy marsz dobrze mi zrobił. Dotleniłem się, miałem czas by pomyśleć nad tym, co dzisiaj mnie czeka i względnie, zaplanować wszystkie czynności. Lubię takie spacery/biegi zaraz po przebudzeniu. Już w trakcie spaceru doszło do mnie, że musiałbym jeszcze coś zamiast drążka na dzisiaj wymyślić. Wymyśliłem worek treningowy. Kupiłem go może rok temu, 30 kilowy, olbrzymi worek treningowy. Poboksowałem 10 min i poszedłem robić pompko-skoki i szóstkę weidera. Okąpałem się i wziąłem śniadanie przed laptopa – było już po 11.00 i transmisja z GSL się zaczęła. Po obejrzeniu 1 meczy obejrzałem autobus i pojechałem do Rybnika w celu spisania wszystkich sklepów w galerii Focus i wypytania u pań ekspedientek, o firmy w których pracują. Zajęło mi to mnóstwo czasu. Autobus powrotny (planowo) 14:59, jechał o 15:10. Powinien jechać do mnie do domu mniej niż 15 min, a z powodu korków byłem o 16:00 w domu :O. Już wtedy wiedziałem że dzisiaj jednak lekko nie będzie. Zmęczony po paru godzinach chodzenia, potem stania w gorącym zatłoczonym busie, stałem się już marudny. Zjadłem obiad oglądając 20minutowy odcinek Naruto (taka bajka ... tfu anime) i zacząłem brać się do roboty. Pierwsza godzina szła bardzo powoli. Oglądanie stron, robienie sobie herbaty, przerwy na to, przerwy na tamto... Ale myślałem sobie, aaa te 5 stron z materiałami które nazbierałem, pójdzie szybko, łatwo i przyjemnie. NIE POSZŁO! Skończyłem dopiero po północy. Nie mam pojęcia dlaczego to zajmuje tyle czasu :O(nooo może mam, wiem że aby napisać 1 linijkę muszę przeczytać kilka/naście i pomyśleć dokładnie jak to ugryźć). Bloga piszę w Wordzie, bez takich dużych akapitów, bez interlinii 1,5, a kończę teraz 9tą stronę. Może napisanie tej pracy, rzeczywiście nie jest takim hop-siup jak mi się wydawało? Zobaczymy, na razie jestem dobrej myśli. Cieszę się że dałem radę dzisiaj. Naprawdę gdyby nie harmonijka i świadomość, że jak poniosę klęskę to wyjdę na totalnego losera na blogu – to pierniczyłbym tą pracę już o godzinie 21 i obejrzał sobie film, gdyż mam już 3 ściągnięte i od paru dni mega ochotę na obejrzenie jakiegoś z nich.
Cele na jutro:
2. Poprzytulać Agatkę ;-)
3. Pojechać do pracy i zajebiście się bawić
4. Jeżeli kumple dadzą radę to pograć z nimi w pokerka przed pracą
5. Napisać co najmniej jedną stronę do pracy lic.
Jak widzicie, cele są skierowane na sferę socjalno-społeczną. Nie można się zatracać w jednym, olewając wszystko inne dookoła. Doskonale pisze o tym Denis Waitley w książce ZIARNA WIELKOŚCI. Polecam serdecznie ten tytuł. Jest to książka mocno motywująca do działania i skłaniająca do refleksji. Jest to również moja ulubiona (zaraz Po Achaji) książka J.
PS. W moich wypisach użyłem skrótów GSL, SCII i pisałem też coś o Idrze. Wszystko to wiąże się z moją przeszłością. Jakieś 10 lat temu dostałem komputer i wtedy zaczęła się moja pasja. Jakimś trafem wpadła w moje ręce gra Starcraft, w którą gram do dzisiaj (niedawno wyszła druga część). Gra zalicza się do gatunku RTS (Real Time Strategy), a jej sednem jest pokonanie przeciwnika. Gra ogromnie rozwija rywalizację i współzawodnictwo. W Korei jej rozgrywki to prawie sport narodowy, gdzie najlepsi (progamerzy) traktowani są jak gwiazdy. Przykład takiej rozgrywki z „oczu gracza” Link
Całkowicie zostałem zaabsorbowany przez tą grę, mogłem grać 10 dziennie, nie zdając sobie sprawy, że minął cały dzień. Były to naprawdę szalone czasy. Wtedy chyba zacząłem się powolutku zatracać w komputerze, olewając inne rzeczy... Wtedy też moja osoba trafiła na forum netwars.pl, które to jest bardzo specyficzne i unikalne w swoim rodzaju. Użytkownicy tego forum to ludzie, którzy podobnie jak ja zostali pochłonięci przez Starcrafta. Teraz może nie przywiązujemy do niego (SC) aż tak dużej wagi, ale dalej Ci ludzie co jakby druga rodzina. Różne dziwne akcje, głupie tematy z jeszcze głupszymi odpowiedziami. Ciągle najświeższe informacje z tego co się na necie pojawiło... Tyleee na temat forum, bo nie o tym blog miał być. Napisze jeszcze że to całe GSL – to turniej w drugą część Starcrafta, czyli niedawno wydanego Starcraft II, w którym pula nagród to ponad 170tyś dolarów, a zwycięzca zgarnia 85tyś dol :O.
Ok. to teraz „coś wartościowego”:
Po pierwsze jeszcze raz polecam książkę „Ziarna Wielkości”
Oraz 2 potężne cytaty na zmianę sposobu myślenia nad tym co mogę, a czego nie mogę. Czy mi się uda, czy lepiej nie próbować, bo przecież nigdy się nie udaje...
"Większość ludzi nie prowadzi swojego życia. Oni tylko je akceptują."
- John Kotter
"Jeśli marzenie jest wystarczająco duże - fakty nie mają znaczenia."
- Dexter Yager
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz