wtorek, 21 września 2010

Że niby koniec?

Ostatnie dwa dni to straszna porażka. Nie napisałem przez te dwa dni ani jednego zdania do pracy – która jest moim priorytetem. Domyślam się, że jedno jest następstwem drugiego. Weekend był beznadziejny, a plan na poniedziałek nie był najdoskonalszy. Nie napisałem go na kartce, nie zawarłem w nim również rzeczy, których mam nie robić (co bardzo mi pomogło w zeszłym tygodniu). Rano postanowiłem się wyspać, wstałem przed 10, normalnie się wysypiając, jednak już wtedy nie miałem energii i chęci do ćwiczeń, zmusiłem się jakoś, bo wiedziałem, że to jest najważniejsze, trzeba dobrze zacząć, wtedy wystarczy już tylko kontynuować. Wszystko się jednak posypało. Siedziałem na kompie, licząc na spokojne popołudnie i zrobienie pracy wieczorkiem (wtedy mi się też najlepiej pracuje). Popołudniem niestety przyjechał ojciec i oznajmił, że rozwalamy kanalizację w domu bo remontujemy łazienkę na górze :O. Nie muszę mówić, jak bardzo kolidowało to z moimi planami... Koniec końców, prócz pomocy ojcu w międzyczasie znalazłem chwilkę na to by pograć na komputerze u góry :O. Nie wiem skąd mi przyszło to do głowy, bo bardzo dawno już nie grałem, ale stało się. Nałóg, demon we mnie tkwiący, obudził się w najlepszym do niego momencie – gdy byłem podłamany niskimi efektami weekendowymi, oraz ze świadomością, że nie udami się zrealizować planu na dzień dzisiejszy. Ze świadomością ogólnej porażki. Przecież i tak nikt nie zauważy jeżeli będzie większa...a przynajmniej będzie fajnie... Niestety dałem się skusić. Wieczorem byłem załamany swoją postawą i konsekwencją tego było totalne olanie tematu. Dzisiaj rano, nastrój się jeszcze pogorszył, gdy tylko usłyszałem wiertła i przyrządy do wykuwania rur ze ścian. Postanowiłem leżeć... nie zebrałem się do biegania – bo jakby to wyglądało, że ja idę sobie pobiegać a praca wre? Leżałem... pierwszy raz przeleżałem w łóżku 2godziny. Czułem się fatalnie. Moja samoocena spadła do zera, nie robiłem nawet planu na dzień dzisiejszy. W trakcie dnia, nic nie pomogłem w remoncie, pograłem sobie za to na kompie z 2 godzinki i spędziłem popołudnie z dziewczyną. Dopiero ona jako tako mnie ogarnęła – kazała się ubrać w normalne (a nie brudne, ze wczoraj, leżące rano na ziemi) rzeczy, umyć i pokazać jej pracę. Wyciągnęła mnie również na dwór – co dobrze mi zrobiło. W trakcie rozmowy padło bardzo ważne dla mnie pytanie  - co zamierzasz robić po nowym roku? Gdy Tylku uruchomiłem wyobraźnię i wizualizowałem sobie wszystko to do czego dążę, wszystkie cele jakie sobie postawiłem, ochota na ich zrealizowanie znowu przyszła. Może nie było to mega wielkie, ale zawsze coś. Z każdą chwilą gdy zgłębiałem się w swojej fantazji, zaczynałem wierzyć, że ona się ziści. Agata pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy z tego co zrobiła, ale bardzo mi pomogła. Dzięki temu gdy wróciłem do domu (po spotkaniu na które byłem jeszcze później umówiony), zacząłem trening fizyczny, który dzisiaj ominąłem, oraz stworzyłem nową kartkę z LENISTWEM. Teraz piszę szybkiego posta na bloga i zmykam spać, by jutro rano ruszyć do boju. Wizualizacja, to potężne narzędzie! Jutro napiszę więcej o tym, oraz o technikach NLP pomocnych w ich praktykowaniu.

Tymczasem plan poniedziałkowy przenoszę na jutro, oraz udoskonalam go:
1. Napiszę co najmniej 5 stron pracy lic.
2. Trenuję co najmniej 30 min ciało
3. Przygotowuję plan dnia na czwartek
4. Tworzę ciekawy wpis na bloga
5. Nie oglądam „śmiesznych filmików” i innych pierdów na youtube
6. Nie gram w Starcrafta.


ps. Niby jakieś tam odwiedziny są, ale ciekaw jestem czy ktoś to w ogóle czyta :O. Jak Wam się podoba nowy wystrój i serwer??  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz