Pomysł na założenie bloga nie wyszedł całkiem spontanicznie, jak to w większości wypadków bywa. Brałem pod uwagę stworzenie czegoś takiego już od jakiegoś czasu, jednak dzisiaj postanowiłem wreszcie coś ZROBIĆ a nie jedynie MYŚLEĆ. Bo to, jak mi się zdaje, jest moim największym problemem. Ponoć w ogóle ludzie inteligentni (a za takiego się uważam), są o tyle w gorszej sytuacji w konfrontacji z ludźmi mniej inteligentnymi iż Ci drudzy, w ogóle nie analizują sytuacji w jakiej się znajdują, tym samym nie są w stanie dostrzec problemów, wynikających z podjęciem decyzji. Jakiejkolwiek decyzji i działania, co ludziom inteligentnym przychodzi ciężko z wielkim trudem...Wróćmy jednak do tematu ROBIENIA, czy też DZIAŁANIA. Ponoć sekretem skutecznego działania jest... działanie. Ja niestety jak na razie nie potrafię tego uskutecznić.
Jestem 23-letnim chłopakiem, któremu żyje się zbyt łatwo i ma się za dobrze. Mieszkam w domu, w pokoju tylko i wyłącznie do mojej dyspozycji. Codziennie po przebudzeniu robię śniadanie, nie martwiąc się, czy coś jest w lodówce, bo rodzice do biednych nie należą. Wsiadam na kompa, gdzie większość czasu w magiczny tracę na przeglądanie Internetu. Po południu obiad, który babcia przygotowała i znowu wegetacja :-). Od czasu do czasu przejdę się na uczelnię (Studiuję ekonomię), by poudawać, że coś się robi. W sumie bardziej by spotkać się ze znajomymi, pograć z nimi w pokera, niż słuchać teorii, oderwanej od rzeczywistości, opisującej zjawiska i tłumaczącej prawa które aktualne były 30 lat temu. Teraz jest wrzesień i powinienem już dawno mięć obronę licencjata za sobą - niestety nawet nie skończyłem pracy. Jest to wynik wielu rzeczy, ale przede wszystkim - motywacji. (Z jednej strony nie dziwię się sobie, bo jak można motywować się do zrobienia czegoś, co dla Ciebie nie ma najmniejszej wartości? A z drugiej, jednak nie jest to rozsądne, pozostawiać coś niedokończonym, tym bardziej, że relatywnie rzecz biorąc energia potrzebna do skończenia tego jest niska w porównaniu z rezultatami.). Prócz szkoły, w tygodniu spotykam się z dziewczyną - z którą w sumie też nic konkretnego nie robimy. Radosne i miłe "spędzanie czasu" ze sobą, chodzenie do kina, restauracji czy przytulanie się i oglądanie filmów tak naprawdę nic nie wnosi, poza tym że jest fajnie. Nie mówię tutaj, że to jest złe, bo uważam że takie chwile będą zbawieniem po pracy, gdy wracam zmęczony, zestresowany do domu. Teraz jednak najbardziej potrzebne jest mi wsparcie psychiczne w dążeniu do celów, w rozwoju. Po raz kolejny za dużo przemyśleń, za mało konkretów :-). Kolejną ważną rzeczą którą się zajmuję, jest moja praca/hobby. Jestem DJ-em i każdy piątek i sobotę gram w klubach. Jest to niesamowicie przyjemna i dochodowa praca. Zarabiam więcej niż moja matka, która jest nauczycielką z 25letnim stażem pracy i najwyższym awansem zawodowym, a do tego alkohol na imprezach za darmo i piękne dziewczyny zapatrzone w moją osobę. Czego więcej młody facet potrzebuje??
Na pierwszy rzut oka jest to sielanka, idylla wręcz. Jednak dość mam już marnowania czasu i umiejętności. Od zawsze czułem się "wyjątkowy" stworzony do wielkich rzeczy. Zawsze wszystko przychodziło mi z łatwością, czerwone paski bez uczenia, miejsce w najlepszej szkole w regionie, najlepsze miejsca w sporcie (kiedyś wyczynowo trenowałem pływanie). A teraz co? Wegetacja? Moje życie z nieustannej sesji zwycięstw, dominacji i bycia najlepszym, stało się prawie że wegetacją. Od weekendu do weekendu - byleby do piątku - wtedy praca i impreza, alkohol, muzyka, dobra atmosfera, piękne dziewczyny. W tygodniu zamulanie przed komputerem i miłe chwile z dziewczyną. Z Lwa - króla dżungli, stałem się lwem - kotem w klatce, stworzonej z komfortu.
Blog ten traktuję jako drogę do odzyskania wolności. Wyrwanie się z klatki, kontrolę nad własnym życiem. Ponoć jesteśmy tacy, jakie są nasze nawyki, przyzwyczajenia. To one kształtują nas, jednak to My możemy je zmieniać. Za maksymę obrałem sobie, może trywialny zwrot - ciągle iść do przodu. Jednak jak się ostatnio przekonuję, w prostocie siła. Każda droga zaczyna się od tego pierwszego kroku. Niektórzy moją że jest on ponoć najważniejszy - może i jest, ale te następne na pewno są coraz to trudniejsze.
Pod koniec muszę jeszcze napisać, to co niektórzy już pewnie zauważyli - nie posiadam jakiejkolwiek wiedzy, ani umiejętności (poza tymi zdobytymi na polskim parę lat temu w szkole) do pisania felietonów, blogów, czy pamiętników. Ale myślę, że dam radę i z czasem będzie on przybierał coraz to lepszą formę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz